Wczoraj odbyła się prowizorycznie zmajstrowana debata przez nasz kochany rząd.
Spotkanie miało służyć wymianie zdań na temat podpisanej przez polską ambasador w Japonii umowy handlowej ACTA.
Piękna idea porozmawiać, jednak już na samym początku jej realizacja idealnie się wkomponowuje w atmosferę przekrętów otaczających negocjacje oraz późniejsze składanie podpisów pod ACTA.
Zaproszenia na debatę zostały wysłane w piątek o 18:30 – dodajmy, że spotkanie miało się rozpocząć już w poniedziałek o 14:00. Nie wiem jaki trzeba reprezentować poziom bezczelności, by w ten sposób organizować oficjalne spotkanie. Jeżeli ktoś jeszcze się nie domyśla, co miało to na celu, podpowiem: pokazać niespójność, brak jedności i osłabić wizerunek liderów.
Część zaproszonych uniosła się honorem, albo najzwyczajniej nie zamierzała wykreślić poniedziałku z kalendarza i wpisać tam dużego „T jak debata”. Postąpili zgodnie z założonym scenariuszem. Mniej osób do dyskusji – łatwiej będzie manipulować opinią publiczną.
Cel: skompromitowanie liderów, osłabienie ich wpływu na masy.
Realizacja: zorganizowanie debaty, na którą nikt nie przyjdzie (to się do końca nie udało). Nagłośnienie debaty w zależnych mediach, skupiając się na jej niemerytorycznych aspektach i wskazując niewielką grupę obecnych, „którym naprawdę zależy”.
Pomimo starań obecnych na sali osób, które wzięły na siebie obowiązek reprezentowania interesów obywateli - przekaz jest jasny: rząd zorganizował konsultacje i opublikował kilka zobowiązań, przy tym liczba obecnych nie imponowała.
Tym samym w rozgrywce rząd vs. społeczeństwo informacyjne mamy wynik 2:1. Posługując się znaną Premierowi terminologią - gol dla niego.
W tym wszystkim najbardziej przykre jest, że nasze władze zamiast dbać interes swoich obywateli dbają o interes korporacji. Wracając do terminologii strzelają gole, ale do własnej bramki.
Teraz czas na nas: 11go lutego zbieramy się i PODPISUJEMY SIĘ pod wnioskiem o referendum w sprawie ACTA!
Dla tych, którzy nie mogą przyjść w sobotę - tutaj możecie pobrać wniosek.